Wszędzie cuda. A we mnie znów obudziła się nadzieja. Nie ogarniam tego. Nie chcę już myśleć, że może i mi się uda. Nie uda się. Nie naturalnie. Myślę, że już zawsze tak będzie, że nawet już mając dziecko adoptowane, będzie mi smutno, jak przypomnę sobie, że nie mogę zajść w ciążę. Zawsze już radość z ciąży kogoś bliskiego będzie się przeplatała z moim smutkiem. I tak widać ma być. Myślę, że to jest kwestia akceptacji tego uczucia. Oswojenia się z nim. Czy będzie mniej boleć? Pewnie nie, ale może jak się tym pogodzę, łatwiej będzie mi przez to przechodzić.
Niepłodności nie widać. To trochę jak alkoholizm (przepraszam za porównanie), chora będę już zawsze. I może czasem przestanę o tym myśleć, ale wystarczy mała chwila zapomnienia, żeby wszystko wróciło do mnie w ciągu sekundy. Cały ten ból, żal, rozczarowanie, zawiedzione nadzieje. Te pytania do siebie samej, co zrobiłam źle, gdzie po drodze się zepsułam, czy mogłam temu zapobiec? Świadomość, że mój mąż może mieć dzieci, ale nie będzie ich miał, bo jest ze mną...Niskie poczucie własnej wartości, bezużyteczność ciała...
Jeszcze myślę, że może jest cień szansy. Łykam tabletki, koenzym, witaminy, oleje. Jeszcze w sierpniu idziemy do lekarza, przejdę jeszcze jedną stymulację. A potem koniec. Nie chcę więcej do tego wracać, nie chcę rozbudzać w sobie nadziei.
Niech już zadzwonią z tego ośrodka, bo zawieszona w próżni zaczynam świrować.
Nie wiem, jak to będzie u Ciebie. Nie przewidzisz. Ale powiem tyle, że w moim przypadku nie czuję smutku - a wspomnienia związane z niepłodnością pojawiają się tylko czasami, na przykład przy okazji "wałkowania" ich w ramach kampanii i innej pisaniny na blogu. Bardziej dla innych, niż dla mnie samej.
OdpowiedzUsuńPocieszasz😊Czasem taki smutek mnie dopada.
UsuńA może adoptowane dziecko, które gdzieś tam na Was czeka, okaże się właśnie dla Was cudem, którego tak długo wyczekiwaliście... Czasem po prostu trzeba sobie pozwolić na smutek. A cuda, choć cieszą ogromnie, to mogą też przytłoczyć, gdy przydarzają się wszystkim innym, tylko nie nam. Ale ja wierzę, że i Was cud nie ominie.
OdpowiedzUsuńTez mi się wydawało, że zawsze ciąże innych będą mnie irytować i wprowadzać w stan smutku. Po kursie stopniowo zaczęło się to zmieniać. A odkąd mamy dziecko sama jestem zaskoczona że informacje o ciążach innych nie wkurzają mnie a wręcz odwrotnie robi mi się miło na sercu że Ktoś będzie miał swojego Bąbla. Spoglądam na swojego synka jak się do mnie uśmiecha to nie czuje że coś mnie ominęło ( czyt. ciąża) Punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Malwą cuda mają rożne postacie nie tylko 2 kresek na teście ciążowym. Warto się otworzyć na swój własny cud :)
Pozdrawiam:)
Głowa do góry:)
Dziewczyny jesteście ogromnym wsparciem,dziękuję💚💙
OdpowiedzUsuńPewnie chwila moment i zadzwonią z Ośrodka i będziesz mogła się szykować mentalnie do kursu od września :)
OdpowiedzUsuńNie trać nadziei. Trzeba wierzyć, że się uda. Jak Ci jej zabraknie to podeślę trochę swojej ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzedniczkami, może adoptowane dziecko zmieni Twoje podejście i okaże się cudem na który czekacie. Kto wie co przyniesie los.
Dziewczyny dobrze piszą. Jeszcze nie wszystko stracone. Trzymam cały czas kciuki :* uda się :*
OdpowiedzUsuńWitaj,pierwszy raz pozostawie u Ciebie komentarz jako jeszcze nie matka, ale kobieta oczekująca adopcyjnego cudu bądź dwoch cudów☺.
OdpowiedzUsuńPrzeszłam przez poronienia, później przez niepłodność. Było w tym bardzo dużo szarpaniny z samą sobą, była żałoba po stratach, zazdrość o cudze ciąże, nie mogłam patrzeć na wózki i male dzieci. Poczucie niższej wartości, poczucie, ze nie jestem pełnowartościową kobietą - to wszystko znam od podszewki. Te uczucia towarzyszyły mi codziennie, zzeraly mnie, wysysaly energie, nie potrafiły się cieszyć niczym, niczego doceniać. Ale to naturalne emocje w takiej sytuacji. Czytałam adopcyjne blogi i nie wierzylam, ze jeszcze i ja zaznam kiedyś spokój w temacie dziecka. A teraz... Teraz jestem po kwalifikacji i wiem, ze dziecko, mój cud adopcji gdzieś juz na mnie czeka. Ze za kilkanaście miesięcy będzie może juz kolo mnie siedzieć w łóżku albo biegać po domu rozrzucajac zabawki. Czuje spokoj, ulgę, radość. I to prawdziwą, stuprocentowa, wózki nie robią na mnie juz wrażenia, nie mam w sobie pragnienia ciąży, bo to dziecko juz teraz kocham.
Nie powiem Ci, żebyś dala sobie czas,uspokoiła się, nie martwiła, bo na mnie takie rady nie działały. Ale wiem, ze to wszystko przychodzi z czasem. Jestem na to dowodem��
Wiem,co czujesz. Mi ostatnio też się dużo nazbierało. Myślę o wizycie u psychologa. Jestem w rozsypce. Nasza niepłodność +problemy rodzinne to dla mnie za dużo... Jestem w martwym punkcie. .. A do tego ta ciągła poczekalnia...
OdpowiedzUsuńZmartwił mnie ten Twój smutny wpis, najpierw się wystraszyłam, że jak to cudu nie będzie, dzwonili i odrzucili..., ale tu widzę co innego :(
OdpowiedzUsuńale przecież adopcja to właśnie cud i żeby ten cud dobrze przejść, trzeba się pogodzić z losem, bo inaczej będzie naprawdę ciężko, może jakaś terapia by Ci pomogła ?
A może będzie podwójny czy potrójny cud, jak u moich znajomych , adoptowali, za rok synek biologiczny i za kolejny siostra adoptowanej dziewczynki, w sumie maja trójke, w tym jedno biologiczne :)
Życzę Ci takich cudów :)
nie odkryję Ameryki pisząc, że z czasem wiele rzeczy sie układa na swój sposób, poza naszymi staraniami. Nie chcę Ci mówić, nie martw się będzie dobrze! Wszystko zależy od Was! Mam kontakt z wieloma rodzinami adopcyjnymi i wiem, że nikt z nich nie myśli już o ciąży, kochają swoje adoptowane dzieci i ta miłość i szczeście nawet nie daje przypominać sobie o tym co było złe.. Więc nie martw się na zapas jakimiś złymi myślami! Każdej z nas zdarzają się chwile zwątpienia ale to od Ciebie zależy czy zawalczysz o swoje szczęście, co Ci szkodzi :) trzymam kciuki i wysyłam dużo pozytywnych myśli!
OdpowiedzUsuńKochane smutek już dawno poszedł w pizdu;) Też dzięki Wam:) Teraz czekamy i jest dobrze:)
OdpowiedzUsuńwidzisz ten smutek chyba przywędrował teraz do mnie ehh..
OdpowiedzUsuńjakoś musimy dać radę! :*
Aga Staraczka
Damy Aga! Nie martw się, każdemu pisane jest co innego, ale wszystkie doczekamy się w końcu na nasze szczęście:)
Usuńto pewne Kochana!!! Ja się smucę ze względu na obecną sytuację, na brak dzieci zgłaszanych do adopcji.. Boję się że to czekanie będzie naprawdę długie.
UsuńAgaStaraczka
Doskonale rozumiem to, że czujesz się zawieszona w próżni. Też tak miałam i byłam już na skraju wykończenia nerwowego. Ale jak zadzwonili z OA z wiadomością o Małym i żebyśmy przyjechali zobaczyć kartę,to wszystko się zmieniło i u Ciebie na pewno też tak będzie. Musisz tylko wiedzieć czy dla Ciebie ważne jest bycie Mamą czy bycie w ciąży. Ja wiem,że chcę być Mamą a czy dziecko będzie z brzuszka czy z serduszka jest mi obojętny :). Ale trzymam za Ciebie mocno,bo jeszcze tydzień temu byłam w takim właśnie zawieszeniu.
OdpowiedzUsuńBycie mamą, już od dawna:)
Usuń