> > : października 2016
corrects IE6 width calculation

niedziela, 23 października 2016

Nieśmiałe przygotowania...

Nic nie kupować. Tak zalecają. Ale jak można nie kupować? Czasem naprawdę ciężko się powstrzymać, zwłaszcza teraz, jak już mamy praktycznie pewność, że wszystkie kupione przez nas rzeczy już wkrótce się przydadzą. Jeszcze pod nosem mam Smyka...w budynku, w którym pracuję. I stało się, kupiliśmy kocyk:) Wybieraliśmy go razem, starając się, żeby był neutralny, bo nie znamy płci dziecka, a zarazem ładny. Chyba się udało:) Tak naprawdę niewiele możemy kupić już teraz. Nie wiemy nawet, w jakim będzie wieku.
Póki co mamy ten kocyk, dywan i coraz więcej książek, co akurat nie jest dziwne, bo mama jest zapalonym molem książkowym:P Czytam non stop. I dziecku też zamierzam.
Prawie wszystkie zakupione dotychczas przeze mnie książeczki zostały zrecenzowane i polecone przez Bąbelkową Mamę . Żadna mnie nie zawiodła, a najbardziej spodobała mi się książeczka pod tytułem "Jeśli bocian nie przyleci, czyli skąd się biorą dzieci". Jak wiele z naszych książeczek, ta również opowiada o adopcji. Od innych jednak różni się tym, że jest opowiedziana z perspektywy dziecka, bardzo ładnym prostym dziecięcym wierszykiem, i przede wszystkim jest bardzo pozytywna. Niestety według mnie bajki o adopcji są często smutne. Rozumiem, że to nie jest łatwy temat, ale myślę też, że jeśli można oszczędzić dziecku smutku i złych emocji, to należy to zrobić. Ja wolę takie książki, które pokazują adopcję jako coś równie dobrego i naturalnego, co narodziny dziecka. I ta książeczka właśnie taka jest. Dodatkowo jest pięknie ilustrowana.

Miłego tygodnia dla wszystkich:)

sobota, 15 października 2016

Idę naprzód!

Wczoraj spotkało mnie coś niesamowitego. Byłam w klinice na wizycie, takiej podsumowującej leczenie. Jak tylko tam weszłam, coś mnie uderzyło, coś było nie tak, jak podczas moich wcześniejszych tam pobytów. Nie wiedziałam na początku o co chodzi, ale już po chwili dotarło to do mnie z całą mocą. Smutek. Żal. Brak uśmiechu, niespełnione nadzieje, rozpadające się związki, cisza, oczekiwanie, rozczarowanie, gorzki smak łez. Ściany kliniki aż od tego puchną, wszystko jest przesiąknięte tym ogromnym smutkiem. Jak się cieszę, że to już za nami! Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść i nigdy nie wracać. Po raz kolejny pomyślałam, jak cudowne jest to, co teraz robimy, jaki to ma dla nas ogromny sens. Przypomniałam sobie nas, czekających na wizytę, transfer, już nawet nie mających nadziei, ale idących w to do końca. Nie mogę powiedzieć, że tego żałuję, bo musieliśmy zrobić wszystko, co możliwe, żeby być tu, gdzie jesteśmy teraz, z czystym sumieniem. Ale nigdy więcej!Te dziewczyny, które dopiero zaczynają stymulację, jeszcze uśmiechnięte, ale już przerażone. Ile z nich będzie siedziało na tym korytarzu za kilka miesięcy, z coraz słabszą nadzieją, z coraz większą depresją?
I potem pomyślałam sobie o naszym kursie. Gdzie wszyscy są radośni, odprężeni, w dobrym humorze. I nie mogłam się doczekać kolejnej sesji! My też mamy nadzieję, ale mamy też 99% szansy na jej spełnienie. Teraz już nikt i nic nie odbierze nam marzeń o dziecku. Odbębniłam wizytę, wyszłam na ulicę i miałam ochotę podskoczyć z radości, że już wiem, że jestem na najlepszej drodze, że cieszę się tak, jak chyba nigdy. Że teraz mam taki przeogromny spokój w sercu, poczucie, że to co robimy ma głębsze znaczenie. Miałam ochotę mówić o tym obcym ludziom, których mijałam:)
Wiecie, co poczułam?
WOLNOŚĆ

niedziela, 9 października 2016

Radość w rodzinie:)

I to z naszego powodu! Rodzina cieszy się, że będziemy mieli dziecko!
Ale po kolei. Do tej pory o naszych planach adopcyjnych wiedziała nasza najbliższa rodzina. Nasi rodzice, mój brat i bratowa, i tyle. Zastanawialiśmy się, kiedy będzie najlepszy moment, żeby w nasze plany wtajemniczyć resztę. Nie chcieliśmy robić tego jakoś oficjalnie, na forum itd. Mieliśmy nadzieję, że po prostu okazja nadarzy się sama. Nie chcieliśmy też mówić o tym zbyt wcześnie. I dziś była i okazja, i rodzina w komplecie, i poszło:)
Dziś moja babcia miała 80-te urodziny. Przygotowaliśmy dla niej przyjęcie-niespodziankę. Była naprawdę zaskoczona i wzruszona! Zresztą nie tylko ona;) Zebrała się cała rodzina, ciotki, kuzyni, taka stała ekipa, z którą spotykamy się przy okazji różnych uroczystości. Uznaliśmy, że lepszego momentu nie będzie. Najpierw, dzień wcześniej, poszliśmy do dziadków, bo im chcieliśmy powiedzieć najpierw. Nie będę ukrywać, że się bałam. Nie chciałam, żeby było im smutno. I powiem Wam, że wszystkiego się spodziewałam, łez, trudnych pytań, obaw, ale nie tego, co usłyszałam. Bo pierwsze, co powiedziała moja ukochana babcia, to było: "A chłopiec czy dziewczynka?" ♥ Moi dziadkowie są niesamowici. Naprawdę. Dziadek troszkę sobie popłakał, ale on już teraz ciągle płacze, ma 82 lata i wyjątkowo się wzrusza. Zapytał, czy już na pewno wiemy, że nie będziemy mieć biologicznego dziecka. Potwierdziliśmy, że na pewno, i więcej o to nie pytali. Oni naprawdę się cieszą! Dziś babcia podeszła do mnie i męża i powiedziała, że sobie z dziadziem wieczorem rozmawiali, i bardzo się cieszą, że będą mieli prawnusię lub prawnusia. Eh, jak to piszę to trochę mi się oczy pocą:) Na imprezie mój kuzyn, taki co to zawsze pyta o to samo, kiedy dziecko itd, dorosły facet, pod pięćdziesiątkę, zapytał tradycyjnie, co nowego i kiedy chrzciny. Wiedziałam, że nie odpuści:) Tyle że tym razem moja odpowiedź była zupełnie inna:D Odpowiedziałam, że mam nadzieję, że już w przyszłym roku, bo staramy się o adopcję dzieciaczka. Szczęka mu opadła i usłyszałam przeciągłe "Taaaaaaaaaaak?" Chyba był mocno zaskoczony. Reszta mniej, chyba już o tym gadali po kątach;) Było fajnie, czuję, że nam kibicują i są z nami. I moja mama! Opowiadałam jej o kursie, opowiedziałam jej kilka historii, które słyszeliśmy od psycholożek i widzę, że ona się na to pomału otwiera. A jak jej jeszcze dzisiaj babcia powiedziała, że nie mogą się doczekać prawnuka, to już w ogóle zmiękła:)
Jest tak dobrze! Tyle mi to dało, taka świadomość, że oni to akceptują, że nie zadają pytań, nie mówią o in vitro lub nie daj Boże o naprobzdurach, nie myślą o genach, nic, tylko się cieszą razem z nami, tak po prostu. Jak rodzina:)




sobota, 1 października 2016

Motyle

Pojawiają się czasem, nieśmiało trzepoczą skrzydłami, czuję je w brzuchu, tak jak w pierwszych chwilach zakochania. Coraz częściej uświadamiam sobie z całą mocą, że to się dzieje. Będę mamą:) Może już całkiem niedługo, kurs kończymy w listopadzie i zaczynamy nasze ostatnie oczekiwanie.Mało to prawdopodobne, ale możliwe, że nawet już w grudniu będziemy rodzicami. I ja czuję te motyle, coraz częściej:)
Wiem, że nikt nie będzie mnie traktował jak kobiety w ciąży, jest to zrozumiałe i logiczne. Ale myślę, że mój obecny stan psychiczny jest podobny. Chciałabym każdemu mówić, że czekam na dziecko, chwalić się tym, cieszyć. Planować, kupować rzeczy dla dziecka...Na razie musimy się wstrzymać z pokojem, panie z ośrodka mówią, że warto poczekać, że potem może być nam przykro patrzeć na puste łóżeczko, jak oczekiwanie będzie się przedłużać. Ale nikt nie broni mi przeglądać internetu;) Mam już sporo rzeczy upatrzonych:)
Nie chciałabym tylko, żeby ktoś gasił moją radość. Niestety moja mama ciężko to znosi. Nie może się pogodzić z tym, że prawdopodobnie nigdy nie będę miała biologicznego dziecka. Próbuje nas przekonać do adopcji komórki lub zarodka. Prosi, żebyśmy przemyśleli naszą decyzję. Jednocześnie nie czyta książek, które jej pożyczyłam, nie szuka informacji. Boi się i ja to rozumiem. Ale trochę mi przykro, że się ze mną nie cieszy. Może jeszcze kiedyś nadejdzie taki dzień, że razem będziemy się tym ekscytować. Bardzo bym tego chciała. Póki co, czekam, aż przestanie się bać. Myślę, żeby zaprosić ją do siebie na jakiś wieczór, pogadać, napić się winka. Ona jest smutna, jest jej mnie szkoda, ale ten czas już dla mnie minął, ja jestem już krok dalej, chciałabym, żeby ona też nie bała się go zrobić. Potrzebuję jej wsparcia, zrozumienia. Jej najbardziej, to moja mama przecież:)
columns
main
content
It is your responsibility to notify your visitors about cookies used and data collected on your blog. Blogger makes a standard notification available for you to use on your blog, and you can customize it or replace with your own notice. See /blogger.com/go/cookiechoices for more details.