> > : listopada 2016
corrects IE6 width calculation

środa, 30 listopada 2016

Szczęśliwi Duńczycy

Przeczytałam "Duński przepis na szczęście". Bardzo fajny poradnik, z wieloma cennymi wskazówkami, jak wychowywać dzieci, żeby były szczęśliwymi dorosłymi. Niektóre rady teoretycznie są oczywiste, ale w praktyce nie zawsze się do nich stosujemy. Zabawa, która uczy, i nie chodzi tu o gry rozwojowe itp, taka normalna, nieskrępowana zabawa na podwórku, która uczy dzieci, jak daleko mogą się posunąć, gdzie są granice bezpieczeństwa i jak sobie te granice stawiać. Nauka radzenia sobie ze stresem, a nie unikanie stresu. Delikatne kierowanie dzieci w odpowiednim dla nich kierunku, ale przez obserwację ich zainteresowań i zachowań, a nie przez pryzmat naszych wyobrażeń. Uczenie empatii, mówienie dobrze o innych dzieciach, kierowanie uwagi dzieci na dobre cechy i zachowania ludzi. O ile lepiej jest powiedzieć "Zobacz, jaki ten chłopczyk jest miły", zamiast "Popatrz jak źle się zachowuje, jaki jest niegrzeczny". Dostrzeganie pozytywnych stron rzeczywistości. Podobno Duńczyk nigdy nie narzeka:) Nawet jak leje jak z cebra, Duńczyk powie, że za to weekend będzie piękny:) Sama bym tak chciała! Spędzanie czasu z rodziną na nicnierobieniu, wyłączenie smartfonów, tabletów...tak trudne w dzisiejszych czasach. I wiele innych ciekawych porad. Myślę, że coś w tym jest, w końcu Duńczycy to najszczęśliwszy naród na świecie:)

Kupiliśmy kilka rzeczy dla maluszka. Malutką szczoteczkę do główki, termometr do wanienki, ręczniki z kapturkiem, kilka pieluszek tetrowych. Sprawia nam to olbrzymią radość i przyjemność. Chociaż, stojąc pomiędzy półkami uginającymi się pod ciężarem tych wszystkich rzeczy dla dzieci, byłam trochę zagubiona. Tego jest mnóstwo! I nie wiem, co jest potrzebne, co na już, co można dokupić później... Na szczęście na szkoleniu dostaliśmy listę, co powinno się znaleźć w wyprawce. Na pewno skorzystamy:)
Idą święta, czas wzruszeń, no to kto nie widział, niech już biegnie po chusteczki, ja ryczałam jak bóbr:


środa, 23 listopada 2016

Koniec i początek

Skończyliśmy kurs:)
Czasem czuję takie szczęście i radość, że nie wiem, co mam ze sobą zrobić:)
Wiem, że będziemy czekać, ale teraz to czekanie już mnie nic a nic nie martwi. Poczekamy, może nie będzie łatwo, ale damy radę. To się może stać w każdej chwili, już teraz naprawdę, lada moment będziemy rodzicami:)
Pokoju nadal nie urządzamy, ale zaczynamy szukać w internecie interesujących nas rzeczy. Mam już upatrzone łóżeczko, muszę je tylko pokazać Tatusiowi, niech też się wypowie:) I widziałam już też wózek, na który z chęcią bym się zdecydowała. Drogie to cholerstwo. Łóżeczko lada dzień kupimy, ale nie będziemy go składać. Niech stoi w pudle gotowe na ten dzień:) Kupimy też pościel, jakieś dekoracje...no dobra, część już kupiłam:) No nie mogę się powstrzymać! Mamy łapacz snów:

I żyrafkę Minky:

Cudowny czas:)

sobota, 12 listopada 2016

Przemyślenia

Widziałam się ostatnio z ciężarną koleżanką, która sama borykała się z niepłodnością. Zaszła w ciążę po drugiej próbie IVF. Wie o mojej drodze i o adopcji. I nie wiem, jakoś tak od niej wyjątkowo oczekiwałam większego zrozumienia. A ona powiedziała mi, żebym się nie martwiła, że mi też się "uda". Co niby ma mi się udać. W ciąży najprawdopodobniej nigdy nie będę i zaakceptowałam ten fakt całkowicie. Nie było to łatwe, dlatego tym bardziej nie jest łatwe przekonywać do tego kogokolwiek.
-"Zobaczysz, uda Ci się"
-"Nie uda"
-"Uda, zobaczysz, ja też tak mówiłam, dotknij brzucha, może się zarazisz"
No jasny gwint. Ciążą się nie zarażę. Nie udało mi się 6 razy i już mi się nie uda. Ale uda mi się adopcja!
Wiem, że to nie zła wola, że to wyraz troski, ale trochę mnie to wkurza i jest mi przykro.
Czy ludzie się boją? Czy po prostu tak trudne jest zaakceptowanie, że ktoś może nie być w ciąży.
Tak bym chciała, żeby ludzie, którzy wiedzą, co w tym momencie przechodzimy, powiedzieli mi, że będę dobrą mamą, że życzą nam powodzenia, krótkiego czekania.
Na szczęście są i takie sytuacje:) Dziewczyny, N. i K., jesteście obie kochane, bo od Was słyszę właśnie takie życzenia, dostaję od Was wielkie wsparcie i mnóstwo pozytywnych emocji. Wspieracie mnie bardziej niż mama, bardzo Wam za to dziękuję. Bardzo:)
Miłego weekendu:)



sobota, 5 listopada 2016

Życie

Mało piszę, wiem. Dlatego, że moje życie jest teraz takie...normalne. Żeby nie powiedzieć nudne;) O czym tu pisać? Żadnych transferów, smutków, wyrzeczeń, pierwszy raz od 5 lat. Czekamy cierpliwie na koniec kursu, jeszcze tylko 2 tygodnie, potem zbierze się komisja, której dziewczyny z ośrodka przekażą opinię na nasz temat i pewnie dostaniemy kwalifikację. Jeszcze będziemy musieli przejść kurs na rodzinę zastępczą, bo dopuszczamy możliwość wzięcia noworodka, ale to tylko jeden dzień.
Gwoli wyjaśnienia, adoptując noworodka, przez pierwsze 6 tygodni jest się dla niego rodziną zastępczą właśnie, ponieważ biologiczna mama ma wtedy czas na ewentualną zmianę decyzji.
Póki co spędzam wieczory czytając.
Nie jest to nic wyjątkowego, bo czytam zawsze, tyle że teraz zmieniła się trochę tematyka czytanych przeze mnie książek. Kupuję na potęgę:) Na kursie usłyszałam pierwszy raz o rodzicielstwie bliskości. Jaka to nowość, jak słyszy się od psychologa, że spanie z dziećmi jest dobre! Że dziecko należy nosić, o przytulaniu nawet nie wspomnę, bo to oczywista oczywistość:) Myślę, że w wielu rodzinach nadal panuje przekonanie, że potem ciężko odzwyczaić, że samo nie zaśnie itepe. A przecież dzieci, które dostają dużo bliskości, często są po prostu szczęśliwsze w późniejszym życiu. I same umieją tę bliskość dawać.
W kolejce czeka "Duński przepis na szczęście". Póki co przeczytałam kilka stron, nie podoba mi się tłumaczenie, ale podoba mi się opisana w niej idea. Jakże prosta, "szczęśliwe dzieci to szczęśliwi dorośli":)
źródło
Kolejna oczekująca lektura to "Księga rodzicielstwa bliskości", napisana przez samych twórców tej teorii, Williama i Marthę Sears, rodziców ośmiorga dzieci, więc chyba wiedzą, o czym mówią;)

Zamówiłam też poradnik "(Nie)grzeczni":


Wydaje się bardzo fajny. Uświadamia, że nie każde zachowanie dziecka jest, jak to nazywamy, niegrzeczne. Że niestety my, dorośli, bardzo często nadużywamy tego terminu, bo nie rozumiemy, z czego to zachowanie wynika. Dziecko może być znudzone, zniecierpliwione, złe, ale kto nie jest? A czasem po prostu nie rozumie, że jego zachowanie może być nie na miejscu, jak na przykład opowiedzenie następującego wierszyka przed całą rodzinką ucztującą przy wigilijnym stole:

"Siedzi misio na łące
Puszcza bąki śmierdzące
Przyszła mama, misia zbiła
Miś się skupkał, mama zgniła"
źródło

Zdarza się, prawda?;)
Tak wygląda nasza miła, przyjemna, nudna jesień:)

Ogród Staromiejski Wrocław

Nasz salon:)




columns
main
content
It is your responsibility to notify your visitors about cookies used and data collected on your blog. Blogger makes a standard notification available for you to use on your blog, and you can customize it or replace with your own notice. See /blogger.com/go/cookiechoices for more details.