> > : lutego 2017
corrects IE6 width calculation

niedziela, 19 lutego 2017

Wiosna?

Czyżby to już? Wiosna? Tak dziś cudownie pachniało, chyba nawet smog gdzieś zniknął w tym pięknym niedzielnym słońcu. Wstaliśmy o wstydliwej południowej godzinie, zjedliśmy śniadanie, przeszłam się z psem, a potem raczyliśmy się przepyszną kawą ze spienionym mlekiem.
Żyć nie umierać:)
Zdjęcia z dzisiejszego spaceru:)






czwartek, 16 lutego 2017

Kochać kogoś, kogo nie ma...

Zastanawiam się, co daje mi to czekanie. Co i jak zmienia się w naszym życiu w tym dziwnym okresie zawieszenia. I doszłam do jednego wniosku, który powoduje, że uśmiecham się do siebie i poprawia mi się nastrój.
Zaczęłam KOCHAĆ...
Czy można kochać kogoś, kogo nie ma? Pamiętam, jak czytałam na jakimś zaprzyjaźnionym blogu, że miłość do dziecka adoptowanego pojawia się wcześnie, często właśnie w tym okresie czekania. Szczerze mówiąc, wydało mi się to dziwne. No bo jak to, przecież nawet nie wiemy, na kogo czekamy. Kiedy pojawia się miłość ciężarnej mamy do dziecka, które nosi w brzuchu? Czy przy pojawieniu się pierwszych brzuszkowych krągłości? A może kiedy zaczyna czuć ruchy dziecka? Kiedy poznaje płeć? Może jeszcze wcześniej, kiedy widzi dwie kreski na teście? Albo później, kiedy rodzi. Tego nie wiem i nie będę wiedzieć. Wiem za to, że ja już kocham tego małego człowieka. Mojego małego człowieka, który pewnie jeszcze się nie narodził. Ale czuję, że już gdzieś tam jest, mam nadzieję, że kobieta, która go nosi, dba o niego na tyle, na ile może. Że nie pije. Że myśli o przyszłości tego dziecka, chociaż chwilami.
My urządzamy pokój, mamy łóżeczko (jeszcze nie odebrane, nie smuci mnie jak wchodzę do pokoju;), mamy wybrany fotelik. Ostatnio zaszalałam i kupiłam przepiękny plakat... Jest obłędny, niedługo zawiśnie na ścianie w pokoju małego.
Cieszę się tym okresem, staram się przeżyć go spokojnie, dostrzegać wszystkie dobre rzeczy, które ze sobą niesie. Już nie jestem tak podekscytowana jak na początku, nie rozmawiam tylko o adopcji. Teraz mam ją w głowie, tylko dla siebie i męża. Przygotowuję się do tego, co nastąpi, wyobrażam sobie mojego synka (tak, czuję, że to będzie chłopak:), myślę o nim, i nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła go przytulić.

Jest git:)

wtorek, 14 lutego 2017

Siła jest w nas

Potrafimy się nad sobą użalać. Ja też to robię, dość często. A przecież mam wszystko. Mam rodzinę, dom, przyjaciół, jestem zdrowa. I kiedy czytam historie takie jak ta , myślę sobie, że mam ogromne szczęście. Doceniam moje życie i jestem za nie wdzięczna, z jego wszystkimi wzlotami i upadkami. No bo co tam praca, co tam zmęczenie, co tam niepłodność. Są ludzie, którzy naprawdę potrzebują pomocy.
Są dzieci, które tracą ojców, są żony, które żegnają mężów.
Są rodziny, które zostają same po śmierci bliskich z poczuciem niesprawiedliwości, z pytaniem "dlaczego". Z pytaniem, na które nikt nie potrafi odpowiedzieć.
Są ludzie, którzy tęsknią za czyimś głosem, za czyjąś twarzą, uśmiechem, którego nigdy nie zobaczą.
Są ludzie, którzy oddaliby wszystko za jedną chwilę z człowiekiem, którego już nie ma.
Którzy żałują wszystkich niewypowiedzianych słów i czasu, którego nie potrafili wykorzystać.
Nie pozwólmy, żeby rodzina Irka straciła kochaną osobę. Pomóżmy Asi zebrać pieniądze na leczenie jej męża. Wierzę, że mamy siłę i wspólnie możemy dokonać rzeczy wielkich. Można pomóc przez zrzutkę.pl lub przekazać 1% podatku. Tak z okazji Walentynek
źródło blog Asi

wtorek, 7 lutego 2017

Siła złego...

Zły czas. Jest mi źle, jestem zmęczona, jest mi smutno. Jak w temacie, siła złego na jednego. W pracy do dupy, mąż uszkodzony, konto w banku zablokowane. Codziennie jest coś nowego i już mi się wszystkiego odechciewa.
Wróciłam z obcego kraju strasznie zmęczona. Pracowałam po 11 godzin dziennie w biurze, potem do hotelu i tam znów co najmniej godzina przed komputerem, czyli pracy ciąg dalszy. Myślałam, że po powrocie wezmę kilka dni wolnego, ale nie da się:(
Kilka dni przed moim powrotem mąż uszkodził sobie nogę, być może będzie musiał przejść jakąś operację, ale tego dowiemy się po rezonansie, na który musi czekać miesiąc...
I dużo dużo innych rzeczy, niby niewielkich, ale jak się je zbierze do kupy, to robi się z tego cała sterta, za duża na jednego małego człowieka.
Zazwyczaj bardzo dobrze sobie ze wszystkim radzę. Właściwie to ZAWSZE sobie ze wszystkim radzę. Ale tym razem jest mi coraz ciężej. Zapomniałam o urodzinach mamy:( Facebook mi przypomniał, ale to był dla mnie sygnał, że nie jest dobrze. Głównie przez pracę. Bardzo ją lubię, żeby nie było, ale aktualnie jest nieciekawie.
Muszę zwolnić, boli mnie w klatce piersiowej, jeszcze jakiegoś zawału dostanę, a nie mam nawet czterdziestki.
Do tego coś mi się dzieje na koncie, nie mogę zrobić przelewu, mam zablokowane hasła smsowe i w głowie już zbudowałam wizję, że ktoś właśnie przelewa sobie moją kasę...

A ja muszę mieć na wózek do diaska!

columns
main
content
It is your responsibility to notify your visitors about cookies used and data collected on your blog. Blogger makes a standard notification available for you to use on your blog, and you can customize it or replace with your own notice. See /blogger.com/go/cookiechoices for more details.