Wyrzucałam sobie, że jestem złą matką, że to moja wina, bo nie umiem opanować emocji, bo się boję, co pomyśli moja mama, która jest u nas od początku. Cały czas myślałam, że muszę go uspokoić, bo inaczej mama pomyśli, że sobie nie radzę. Bez sensu. To moje dziecko. Ani to moja wina, ani jego. Tak jest i już. Wiem o tym, ale cóż, emocje górą, jak zawsze u mnie.
Kolejnego dnia obudziło się koło mnie zupełnie inne dziecko. Uśmiechnięte, zadowolone, próbujące wydać z siebie dźwięki:) I tak było cały dzień. Mój syn miał prawdopodobnie pierwszy skok rozwojowy. Tak po prostu. Stąd ten płacz i krzyk.
Jestem mojej mamie bardzo wdzięczna, cieszę się, że jest, widzę, że kocha Rysia. Ale moja relacja z nią jest trudna. Czasem śmiejemy się razem do łez, czasem jesteśmy na siebie wściekłe i ciężko się nam dogadać. Co nie zmienia faktu, że bez niej byłoby dużo ciężej. Bardzo nam pomaga, bo zostaje z Rysiem, jak ja z mężem jadę na rehabilitację.
Niestety chwilę przed tym telefonem mój mąż przeszedł operację, która unieruchomiła go na kilka tygodni. Ale z drugiej strony, co za dużo, to niezdrowo, jak to mówią. Muszę zostać z synkiem sama. Musimy się poznać, nauczyć się siebie, i nie chcę przy tym czuć się oceniana i ciągle próbować sprostać czyimś wymaganiom. Teraz wymagania wobec mnie może mieć tylko moje dziecko.
Dziś mama wraca do domu, w piątek mąż wraca do pracy i zostaniemy sami.
Boję się i cieszę jednocześnie:) Chciałabym z nim wyjść do ludzi, ale boję się, że będzie mi płakał. Nasz debiut był straszny, poszłam spotkać się z dziewczynami, na początku było ok, bo mały spał jak aniołek. Jak się obudził, oczywiście był głodny, a zmieszanie mleka w proszku z wodą zajmuje jakieś 30 sekund, do tego trzeba usiąść i mieć wolne ręce. A ja musiałam go trzymać, bo w wózku się zanosił. Ludzie patrzyli na nas z przerażeniem w oczach, tak wrzeszczał., Do tego pociągnął mi bluzkę, więc wszyscy w windzie widzieli moje cycki. Na szczęście odziane w biustonosz, ale jednak. Więc sami rozumiecie, że pozostał mi uraz do wyjść na miasto. To już chyba wolę spacery po naszej wsi póki co:) Ale pogoda u nas fatalna, więc i to nie wchodzi w grę. Jutro jesteśmy zaproszeni w gości, zobaczymy w jakim Rysiu obudzi się humorze, może jednak odważę się z nim pojechać. Dam znać:)
.