> > : Mamine strachy
corrects IE6 width calculation

niedziela, 7 maja 2017

Mamine strachy

Jest ich tak dużo i codziennie pojawiają się inne. Na szczęście niektóre znikają:) Pamiętam naszą pierwszą noc, mały w łóżeczku a ja na materacu na podłodze obok, nie zmrużyłam oka, bo ciągle nasłuchiwałam i patrzyłam, czy oddycha. Zresztą ciągle tak mam, zdarza mi się go obudzić, bo boję się, że nie oddycha i muszę go koniecznie ruszyć:) A że Rysiu to mały susełek i śpi nawet po 6 godzin w nocy (słyszę Wasze westchnienia, pewnie niektórzy zazdroszczą;), to zdarza się to dosyć często. Moim największym strachem jest Syndrom Nagłej Śmierci Łóżeczkowej. Więc jak się budzę i widzę, że on śpi już 5 godzin, to go szturcham:) Nie ma spania:D
Boję się, że jest za duży. Bo jest wielki. Nie ma nawet dwóch miesięcy, a waży ponad 6 kg. Że ma za słabe mięśnie. Że nie dźwiga głowy, jak leży na plecach, a ja podnoszę go za rączki. Tu akurat pani neurolog mnie wystraszyła, bo powiedziała, że powinien próbować ciągnąć głowę.
Bałam się szczepienia. Strasznie. Wcześniej, zanim zostałam mamą, miałam bardzo jednoznaczne podejście - szczepić i kropka. Jak się ma dziecko, to jednak wszystko się zmienia. Naczytałam się o skutkach ubocznych, o NOP, autyzmie i już nie byłam tak zdecydowana w moich poglądach. Ale szczepić trzeba. Rysiu został ukłuty w grubiutkie udko. Dobrze, że nie jest chudziutki, bo jak zobaczyłam tę długą igłę, to myślałam, że zemdleję. A znam się trochę, bo trochę się kłułam i wiem, że igła niekoniecznie musi mieć 2 centymetry długości...Teraz jestem na etapie obserwowania małego, ale raczej wszystko jest w porządku.
I boję się wychodzić z nim z domu:) Ale to już coraz mniej, nawet byliśmy w mieście, Rysiu poznał kumpli, a ja spotkałam się z ludźmi z pracy i innymi mamusiami. Byłyśmy nawet na lodach! Trochę wrzeszczał w foteliku na początku, bo chyba tak jak mama lubi szybką jazdę:) Stanie w korkach go nie kręci;)
Żeby nie było, nie jestem spanikowaną mamusią, już nie. Teraz nawet jak Rysiu płacze, to nie przejmuję się, co powiedzą ludzie na osiedlu. Po prostu idę dalej, a mały szybko przestaje płakać. I odkryłam, że nie tylko moje dziecko robi sceny:) Każdemu się zdarza, więc chyba wszystko z nami w porządku.
Robimy ogromne postępy. Rysiu ogląda swoje rączki, śmieje się do mnie pełną buzią, próbuje chwytać zabawki. Strasznie mnie to wzrusza, bo jeszcze niedawno ledwo je widział. Dziś zainteresowały go jego stópki. Uspakaja się u mnie na rękach. Wszystko zmieniło się, jak zostaliśmy sami. Zaczęliśmy się rozumieć i prowadzimy teraz poważne rozmowy matki z synem. Ja mówię, że jest moim najukochańszym syneczkiem, a on mówi agugu:P
A jutro jedziemy na wycieczkę:) Za dwa dni jest nasza druga rocznica ślubu, jedziemy do domku nad jeziorem. Rezerwację zrobiliśmy, jak Rysia nie było jeszcze na świecie, chciałam ją odsprzedać, ale się nie udało, więc jedziemy. Raz kozie śmierć.
Z formalności, ciągle czekamy na rozprawę MB. Mam nadzieję, że niedługo Rysiu będzie tylko nasz.

13 komentarzy:

  1. Czytam każdy Twój post i przy każdym ryczę...:) wyobrażam sobie już siebie, Eh kiedy to będzie..

    Hah dziecko nie budzi mamy,tylko mama budzi dziecko - spoko;) ale rozumiem Cie, pewnie tez bym świrowała tak samo..

    Jak super , ze spedziecie rocznice w trójkę <3 Rocznice mamy podobnie.. my 10-ego;)

    Buziaki

    Moniusia_

    OdpowiedzUsuń
  2. O właśnie. Syndrom nagłej śmierci lozeczkowej to i mnie martwi (a ja jeszcze przecież nie mam dziecka). I mam stracha że kot wskoczy do łóżeczka, położy się na dziecku i małe się udusi... Albo że małe się zachlysnie przy jedzeniu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Crazy-cat-lady8 maja 2017 18:22

    Tez sie balam tego syndromu naglej smierci lozeczkowej i nadal troche sie boje, ale zakupilam monitor oddechu do lozeczka corci i spie spokojniej :) O koty to martwili sie moi tesciowie, bezpotrzebnie bo koty nie wykazuja zainteresowania dzieckiem. Czasem jak poloze ja na drzemke u siebie w lozku to przyjda i poloza sie kolo jej nozek, a tak to siedza na wysokosciach lub ja ignoruja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy ten monitor ale w sumie nie używam,mam taki zakładany na pieluchę.

      Usuń
  4. Jedziecie do cudownego miejsca w cudownym gronie:)Nie może być inaczej tylko cudownie:):):)
    Miłego odpoczynku!

    OdpowiedzUsuń
  5. wspaniale, że szykują wam się rodzinne wakacje, może nieco mniej romantyczne, ale z pewnością niezapomniane! no i cudownie czytać, że komunikacja na linii mama-syn się rozwija ;-)))
    wszystkiego dobrego dla was... a strachy to już chyba do końca życia, nie ma co liczyć, że miną, będą się tylko nieco zmieniać.

    OdpowiedzUsuń
  6. A my mamy monitor pod prześcieradło i świetnie się sprawdza :)
    Pochwalisz się kiedyś pokoikiem Rysia :)?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Też bałam się tego syndromu - zwłaszcza, że jedno dzieciątko w naszej rodzinie zmarło właśnie w ten sposób... :(

    Odnośnie szczepień - tak, NOPy się zdarzają. Sami mieliśmy niezłe sensacje po jednym ze szczepień w siódmym miesiącu - problemy z napięciem mięśniowym, utrudniony kontakt z Młodym, synek był strasznie otępiały i nie reagował na bodźce tak jak wcześniej...Na szczęście wszystko dobrze się skończyło - ale potem po konsultacji z neurologiem już zawsze odraczaliśmy kolejne szczepienia przynajmniej o pół roku.

    Ostatnio czytałam opinię pani Szumiło , według której żadne dziecko adoptowane nie jest w 100% zdrowe - bo oddzielenie od matki biologicznej jest wielkim stresem i prawie zawsze ma wpływ na układ nerwowy. A chorych dzieci się nie szczepi - dlatego zaleca ona najpierw wizytę u neurologa, a dopiero potem przystąpienie do szczepień. W sumie, po tym co przeżyliśmy jestem skłonna się z nią zgodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, a my u neurologa byliśmy dwa dni po szczepieniu. Na szczęście z Rysiem wszystko w porządku. Chociaż jest spięty, musimy go trochę porehabilitować.

      Usuń
  8. właśnie jedną ręką piszę, a drugą bujam mojego księcia w wózeczku. Czytam i myślę: Ja też tak mam! Pierwsza noc, to patrzenie co rusz czy oddycha. My mamy od poniedziałku naszego synka w pieczy i to najpiękniejsze co nas spotkało! <3 Wczoraj jak synuś złapał gryzak i mocnym ruchem wycelował sobie w buzię to oboje z mężem unieśliśmy się nad ziemią. Cieszę się, że tak sobie pięknie rozmawiacie :*
    StaraczkaAga

    OdpowiedzUsuń

columns
main
content
It is your responsibility to notify your visitors about cookies used and data collected on your blog. Blogger makes a standard notification available for you to use on your blog, and you can customize it or replace with your own notice. See /blogger.com/go/cookiechoices for more details.