źródło
Obok niedowierzania od samego początku ciąży towarzyszył mi ogromny strach. Od dnia transferu miałam dość silne bóle brzucha. I mimo że lekarz potwierdził, że to normalne, że to jest objaw wczesnej ciąży, co chwilę biegałam do toalety pewna, że dostałam miesiączkę i że to już koniec naszej radości. Najgorsze, że było to dla mnie oczywiste. Oczywiste, że tak się stanie. Że przyjdzie nam uporać się z kolejną porażką, z kolejnym rozczarowaniem. Jak na złość, pierwszy trymestr jest dla mnie wyjątkowo łaskawy, nie mam mdłości, i generalnie żadnych dolegliwości ciążowych, tym trudniej było mi uwierzyć, że jestem w ciąży. Ale jestem. Każdy kolejny tydzień, każda wizyta potwierdzająca prawidłową ciążę mi to uświadamia. Właśnie zaczęłam 10 tydzień i czuję się bardzo dobrze. Bóle brzucha minęły, piersi przestały się mieścić w staniku i teraz już bez strachu mogę powiedzieć, że spodziewam się dziecka♥ Bo teraz już wierzę, że wszystko będzie dobrze.
Niesamowite są reakcje naszych najbliższych! Ich radość jest tak szczera, że ciężko ją ukryć, są łzy, są gratulacje. Ale są też komentarze, że oni wiedzieli. Oni wiedzieli, że tak będzie. Że teraz, jak już adoptowałam, to się "odblokuję", oni wiedzą, bo tak jest "zawsze". I oni mówili, że teraz to już "na pewno zajdę". Tak jakby nasza niepłodność była wynikiem blokady w mojej głowie. No nie. Inna sprawa, że nie mówimy wszystkim, że to ciąża dzięki in vitro. Wie tylko nasza najbliższa rodzina. Te komentarze mnie denerwują, ale nic nie mówię. Bo ci, którzy je wygłaszają, też się bardzo cieszą.
Teraz czekają nas badania prenatalne, za które nie płacę z racji wieku. I oczywiście, jest to kolejny powód do stresu.
Ale teraz tego stresu jest już dużo mniej. Teraz nawet pozwalam sobie na wizualizacje i widzę siebie jesienią, już na zwolnieniu, na tarasie, z książką w ręku, opartą o ciążowy brzuszek...
A w kolejnym poście napiszę Wam, co u Rysia, bo biedak ciągle choruje i w ogóle żłobek mocno odbija się na jego emocjach...
Bardzo się cieszę mała😘👶💐Rosnijcie zdrowo!!
OdpowiedzUsuńWiesz, ja myślę o Tobie. I wiem, że zarzuciliście już temat in vitro. Ale popatrz na nas...
UsuńPrzeszło mi to przez głowę..ale przeleciało.Moje cykle wariuja i nie wiem czy już nie przekwitam.
UsuńZnam co najmniej cztery pary, którym się udało w Invimedzie😀Ciekawe kto tam rosnie😍
Gratulacje! Rośnijcie zdrowo! :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za badania prenatalne i oby to samopoczucie Cię nie opuszczało. Jesień na tarasie z książką brzmi cudownie, blogo... Ja już wtedy też będę miała taras, to może i mi na drzemce Witka się uda, haha :) ściski dla Rysia (dużo zdrowia!!!) i głaski dla Fasolaka w brzusiu.
OdpowiedzUsuńGratulacje :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ciąża po ivf jest okupiona wielkim strachem i niedowierzaniem. Bo doskonale wiemy, ze ivf to ruletka. We mnie jest nadal pełno strachu, co prawda teraz już mniej, bo wiem, że w razie komplikacji teraz już uratują moje dziecko. Jestem pewna, że podobnie jak inne invitrówki, po genetycznych odetchniesz z ulgą. Te bóle też mi dokuczały na początku, miałam wrażenie, że organizm chce się pozbyć dziecka, ale to tylko macica się przygotowywała do nowej roli.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo spokoju i wiary, że będzie dobrze, bo to szalenie ważne. Ja nawet teraz, po kolejnym pobycie w szpitalu jestem dobrej myśli, wierzę, że moja ciąża mimo wszystko będzie donoszona. Musimy być silne dla tych Maluszków, które rozwijają się pod naszym sercem. No i Ty jeszcze dla Rysia❤
Piękny czas przed Wami. Trzymam kciuki za prenatalne. Myślę, że po nich odetchniecie. A to, że nie masz dolegliwości, to tylko się cieszyć. Na pewno to wiele ułatwia przy małym dziecku i pracy. Zdrówka i okrągłego brzuszka. Ja się nie mogłam go doczekać :)
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę😊
UsuńOgromne gratulacje kochana, Twój przypadek jako kolejny pokazuje jak bardzo życie potrafi nas zaskoczyć :) Bólami brzuszka się nie przejmuj, ja do 10-11 tygodnia miałam takie bóle i plamienia, mi też lekarz powiedział, że to normalne i nie ma się czym martwić. Oczywiście to nie znaczyło, że przestałam to robić, bo po takich doświadczeniach człowiek martwi się już do samego końca... Po badaniach prenatalnych odczujecie dużą ulgę, potem pierwszy trymestr minie, a razem z nim miną największe obawy. Rośnijcie zdrowo :)
OdpowiedzUsuńWiem coś na ten temat...ile to ja się naczytałam, że ciąża po in vitro jest zagrożona, patologiczna, trudna...A ja całe 9 miesięcy przeżyłam bez nawet jednej najmniejszej komplikacji i urodziłam dużego, ślicznego synka.
OdpowiedzUsuńAle temat tak mocno mnie dotknął, że opisałam to:
http://matkamimowszystko.pl/ciaza-po-in-vitro-rozwiejmy-nasze-watpliwosci/
Zapraszam do lektury :)
Czytalam juz Twoj wpis i szczerze mowiac zastanawialam sie, czy nie zrobic tego samego. Ale nie chcialo mi sie ostatecznie, poszlam do poleconego ginekologa, ktory pracuje w szpitalu, w ktorym chce rodzic:)
Usuń