> > : listopada 2018
corrects IE6 width calculation

wtorek, 27 listopada 2018

Amarantuski

Gdyby ktoś z Was, jak ja, miał chęć na nocne, szybkie pieczenie, polecam Wam serdecznie amarantuski z Alaantkowego. Są banalnie proste i idealne na początek przygody z BLW.

Amarantuski

  • szklanka amarantusa ekspandowanego
  • jedno jajko
  • łyżka oleju rzepakowego
  • łyżka miodu*
  • łyżka syropu klonowego
  • łyżeczka masła orzechowego (opcjonalnie)
  • łyżka żurawiny

Wymieszać wszystkie składniki, na blasze wyłożonej papierem do pieczenia uformować okrągłe ciasteczka, piec max. 10 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Poczekać, aż ostygną i zdjąć z blachy.
Ciasteczka są miękkie, idealne dla maluchów.

* po 12 miesiącu

poniedziałek, 19 listopada 2018

Zwykła matka

Zanim jeszcze poszłam na zwolnienie, rozmawiałam z moim szefem i opowiadałam mu o którymś usg, na którym widziałam, jak mały ziewa. I ciągle mam w głowie jego komentarz, który odebrałam jakoś tak...negatywnie.

"Zupełnie inny wymiar macierzyństwa, prawda?"

Nie, nieprawda.

Jestem w ciąży, z Rysiem nie byłam. Ale te emocje, które towarzyszyły mi w oczekiwaniu na niego, jeszcze dziś sprawiają, że mam łzy w oczach. Czekałam na niego tak samo mocno, jak czekam teraz na Rysiątko. Chociaż nie. To też nie jest prawda. Na Rysia czekałam bardziej. Na Rysia czekałam całe życie. To on uczynił mnie Mamą. To on zmienił moje życie. Czas oczekiwania na niego zakończył bardzo ciężki etap naszego życia, pełen rozczarowań, żalu, łez, samotności, ciszy. Ten etap trwał tak długo, że czekając na telefon z Ośrodka Adopcyjnego chodziłam z głową w chmurach, bo wtedy byłam już tylko pełna nadziei. To chyba jak w ciąży, co nie? Miałam też mnóstwo obaw, wiadomo. Ale nie były one w stanie zepsuć mojej radości z oczekiwania na dziecko.

Opisywałam już na blogu moment, kiedy zadzwonił do nas ten telefon . A bardziej próbowałam opisać, bo emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły, ciężko ubrać w słowa. Być może jest to porównywalne do emocji po porodzie, ale o tym przekonam się za dwa miesiące. Do tej pory to była najszczęśliwsza chwila w moim życiu.

Można by było pomyśleć, że podobna radość towarzyszyła mi, kiedy dowiedziałam się o ciąży. Ale ja nie czułam wtedy radości. Nie takiej, jak można byłoby się spodziewać. To była mieszanina zaskoczenia, niedowierzania, niepewności, strachu. Oczywiście cieszyłam się, że się udało, ale po 7 latach ta ciąża nie była już tak wyczekana, jak wyczekany był Ryś. A poza tym bardzo ciężko było nam w nią uwierzyć. Mówię o samej ciąży, żeby mnie nikt źle nie zrozumiał. Potem to się oczywiście zmieniło, im bliżej terminu porodu, tym mniej czarnych myśli w mojej głowie, a więcej pewności, że wszystko będzie dobrze. I tym to oczekiwanie na drugie dziecko jest bardziej radosne i ekscytujące.

Jestem pewna, że jak Rysiątko pojawi się na świecie, to będzie naszym drugim oczkiem w głowie.
Bo miłość do dzieci to taka miłość, której się nie dzieli na dwoje, tylko mnoży razy dwa.

Do tego postu zainspirował mnie anonimowy komentarz, którego autor stwierdził, że na blogu zrobiło się mało Rysia.

Ryś jest i będzie moim pierwszym, wyczekanym synkiem.
Rysiątko jest i będzie naszym drugim, wyczekanym synkiem.

Nie widzę żadnej różnicy pomiędzy moimi dziećmi, pomiędzy moim macierzyństwem wtedy i teraz, pomiędzy moimi uczuciami do dzieci. Nie myślę w ogóle o tym, że jedno z nich jest adoptowane, a drugie biologiczne. Nie ma to dla mnie ŻADNEGO znaczenia. Nie myślę o tym na co dzień, często w ogóle o tym nie pamiętam. Moje dzieci są tak samo moje, nieważne, jaką drogą trafiły do naszego życia.
columns
main
content
It is your responsibility to notify your visitors about cookies used and data collected on your blog. Blogger makes a standard notification available for you to use on your blog, and you can customize it or replace with your own notice. See /blogger.com/go/cookiechoices for more details.